Jest kędyś kres cierpień i trosk
A potem wielka cisza.
Zanim zawoła Pański głos
I wzbudzi nas do życia.
Śmierć ostrzem swym przetnie
Problemy. Te nierozwiązywalne.
I będzie koniec czasów złych.
Łzy nie popłyną na marne.
Zorany ugór ludzkich serc
Nowym porośnie zbożem,
Wiec trzeba biec, by w końcu lec
I powstać w Królestwie Bożym.
Kiedy się cierpi, czas wolno płynie.
Do mety trzeba biec.
Bóg nas zawoła w swojej godzinie.
Obiecał – Jego rzecz.