
Mija właśnie pierwszy tydzień nowego roku, uczymy się zapisywać nową datę i z pewnością mamy wielkie nadzieje, że będzie to rok dobry, lepszy od poprzedniego, a może najlepszy w naszym życiu?… W tym sensie stoimy przed nim jak przed jakimś dziełem, które zamierzamy wykonać – i to wymaga od nas aktywności, a nie tylko biernego przeżywania kolejnych dni. Aby więc postarać się to dzieło doprowadzić do jakiegoś oczekiwanego kształtu, musimy naszą pracę dobrze rozpocząć. A jeśli jesteśmy ludźmi wierzącymi w Boga i wierzącymi Bogu, najlepiej rozpocząć ten rok właśnie z Nim.
W jednym z naszych poprzednich postów pisaliśmy o tym, jak dobrze jest podsumować sobie kończący się rok i wyciągnąć z tego wnioski. Staną się one osnową naszego nowego dzieła w kolejnym roku, bo na ich podstawie możemy podjąć stosowne postanowienia. Spójrzmy zatem na nasz duchowy „rachunek zysków i strat” w roku 2020 i odpowiedzmy sobie na kilka pytań:




Mając już tak zarysowany obraz samych siebie, zastanówmy się, jakie możemy podjąć działania, aby ten obraz za rok był lepszy. Powiedzmy sobie głośno, co chcemy w sobie zmienić, co utrzymać i wzmocnić, z czego zrezygnować, a co rozwinąć. Warto nawet zapisać to sobie na kartce, tak aby te postanowienia zaistniały fizycznie jeszcze gdzieś poza naszą głową.
Nie wystarczą jednak postanowienia zbyt mgliste i ogólne. Cel bez planu szybko zniknie nam z oczu. Postarajmy się do tych ogólnych postanowień dopisać konkretne metody ich realizacji. Jeśli na przykład uznaliśmy, że jesteśmy zbyt nerwowi i gniewni, naszym ogólnym celem będzie wyrugowanie tego, ale nic nie osiągniemy samą intencją. Zaplanujmy sobie na przykład, że za za każdym razem, gdy się zdenerwujemy, natychmiast za to przeprosimy – nie tylko człowieka, ale i Boga – a kiedy poczujemy narastającą irytację, spróbujemy policzyć do dwudziestu, zanim zareagujemy. Jeśli chcemy więcej czytać Biblię, zaplanujmy konkretnie, że będziemy czytać 10, 20 czy 30 wersetów codziennie lub na przykład po kilka rozdziałów w jakieś stałe dni w tygodniu.
Niech nasze postanowienia będą ambitne, ale jednocześnie realistyczne. Jeśli będą minimalne, nasza motywacja może osłabnąć przy zbyt wolnych postępach, jeśli zbyt trudne, zniechęcimy się, gdy kilka razy im nie podołamy. Wyznaczmy sobie nagrody za wykonanie planu, a jeśli nawarstwią się zaległości, zmodyfikujmy go. Najważniejsze to nie porzucać dobrze wybranej drogi, zatem idźmy nią wytrwale, dostosowując tempo do naszych sił, a siły do tempa.
Wiemy jednak, że nawet gdy wszystko w teorii wygląda pięknie i łatwo, praktyka często przegrywa z codziennością, jej problemami i rutyną. Dlatego kluczem, który prawidłowo otworzy nam drzwi nowego roku, jest modlitwa. Zwróćmy się do Boga, opowiedzmy Mu o naszych pragnieniach i planach, i poprośmy Go o pomoc w ich wykonaniu. Niech ta modlitwa będzie tak pełna ufności, że tak rzeczywiście się stanie, że będziemy umieli z góry Mu za to podziękować. Pamiętajmy, że On jest naszym dobrym Ojcem, a każdy dobry ojciec wspiera swoje dziecko w dobrych postanowieniach i nagradza je za starania, nawet nieudolne.
Przyjmijmy na koniec zachętę samego Boga, którą dał jednemu ze swoich wiernych sług, Jozuemu:

Życzymy Wam wspaniałego początku tego roku z Bogiem i dzięki temu – jeszcze wspanialszego jego końca. Niech nasiona zasiane dzisiaj przyniosą za dwanaście miesięcy słodkie owoce.