Pewnego razu do Pana Jezusa przyszedł zamożny młodzieniec z pytaniem, co ma robić, aby odziedziczyć życie wieczne. Już samo to manifestowało jego wiarę w Pana i sporą odwagę, zważywszy na prześladowczą postawę duchowych przywódców ówczesnego Izraela.
Pan Jezus przypomniał mu o przykazaniach. Młodzieniec odpowiedział, że stara się je przestrzegać jak tylko może najlepiej, co spodobało się Panu. Serce tego młodego człowieka było zbliżone do serc prawdziwych naśladowców Pana, lecz brakowało mu jednej rzeczy, która po chwili została objawiona – nie był zupełnie oddany Bogu. Gdy Pan Jezus powiedział, że powinien pozbyć się swojego majątku i naśladować Go, młodzieniec – jak mówi nam Biblia – „zmartwił się z powodu tych słów i odszedł smutny, miał bowiem wiele dóbr” (Mar. 10:22). Były to rzeczy zbyt bliskie jego sercu, pomimo że bez wątpienia był szlachetnym człowiekiem.
Po tym wydarzeniu Jezus udzielił cennej lekcji swoim uczniom – wykazał, że tym, którzy mają wiele bogactw, zazwyczaj bardzo trudno jest się z nimi rozstać. A jak ważnym, niezbędnym dla wszystkich naśladowców Chrystusa jest, aby zawsze na pierwszym miejscu w ich życiu był Bóg, a nie cokolwiek innego! Żadna suma pieniędzy nie jest warta, aby świadomie lub nieświadomie przykładać większą wagę do niej niż do Boga.
Tutaj dochodzimy do pewnego porównania, przypowieści, którą posłużył się Pan Jezus podczas przedstawiania tej nauki swoim uczniom. Zapisana w Ewangelii Marka 10:25 brzmi następująco:
„Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.
Porównanie to brzmi dosyć niezwykle i po dziś dzień nie ma stuprocentowej pewności, co dokładnie Pan Jezus miał tutaj na myśli. Jedna z hipotez, chyba najbardziej rozpowszechniona, mówi, że jest tutaj mowa o pewnej niewielkiej bramie nazywanej „uchem igielnym”, którą miały posiadać niektóre większe miasta na wschodzie. Podczas gdy duże bramy zamykano przy zachodzie słońca, a otwierano dopiero rano w obawie przed atakiem ze strony nieprzyjaciela, pozostawały otwarte mniejsze wejścia, strzeżone przez straż, przez które każdy mógł wejść do miasta, a nawet wprowadzić wielbłąda. Należało jednak zdjąć z niego cały ładunek, a zwierzę mogło przejść jedynie na kolanach. Było to kłopotliwe i pracochłonne, lecz wykonalne – dobrze by to też obrazowało, że aby wejść do Królestwa, niezbędna jest pokora i pozbycie się odwracających uwagę rzeczy – ziemskich bogactw.
Inna hipoteza mówi, że tak naprawdę w tekście greckim wystąpił błąd, gdyż użyto słowa „kamelos”, czyli wielbłąd, zamiast „kamilos” oznaczającego linę okrętową (w języku greckim obydwa wyrazy wymawiało się tak samo). Można sobie wyobrazić, że Pan Jezus użył takiego porównania do apostołów, z których wielu było rybakami, aby bardziej im to uzmysłowić – przeciągnięcie liny przez ucho igielne jest bowiem prawie niemożliwe, a na pewno bardzo, bardzo trudne.
Trzecia hipoteza mówi, że Pan Jezus mówiąc o wielbłądzie i uchu igielnym posłużył się hiperbolą (przerysowaniem).
Choć na chwilę obecną nie można z całą pewnością potwierdzić którejkolwiek z wyżej przytoczonych hipotez, ogólna nauka płynąca ze słów Pana Jezusa jest jasna i de facto zawiera się w Jego podsumowaniu dziesięciu przykazań – miłuj Boga nade wszystko, a bliźniego jak samego siebie.