Ps. 65:12 (Przekład Dosłowny) „Wieńczysz rok swoją dobrocią…”.
Żyjemy w świecie, w którym zbyt wiele rzeczy dzieje się wokół nas. Napływ informacji jest zbyt duży, by nasz umysł był w stanie je wszystkie przetworzyć. Zewsząd jesteśmy bombardowani wiadomościami, najczęściej złymi, bo przecież „bad news is good news”. Katastrofy, przestępstwa, tragedie, kłótnie polityków i podzielone społeczeństwa – to niestety nasz chleb codzienny. Trudno w tym całym hałasie znaleźć czas na refleksję i wyciszenie, nawet nam, chrześcijanom. A przecież, jak napisał Dawid, „Dla Ciebie cisza jest pieśnią chwały, Boże na Syjonie” (Ps. 65:2; Przekład Dosłowny). „Cisza”, ciekawe słowo… Coraz trudniej nam ją znaleźć, a gdy nadejdzie taka chwila, że się uda – albo raczej, gdy niespodziewanie nas zaskoczy – to bywa, że jesteśmy nią przestraszeni. Jakoś trudno nam bowiem być samym ze sobą. Jednak warto pamiętać o tym, że to właśnie w ciszy, w łagodnym powiewie – a nie w porywistym wietrze, w trzęsieniu ziemi, czy też w ogniu – doszedł Eliasza delikatny szept Pana, (1 Król. 19:11-13; Przekład Dosłowny). Może więc warto znaleźć na przełomie roku taką chwilę, nawet nieco dłuższą, po to, by zastanowić się nad samym sobą i zadać sobie kilka pytań.
Wszyscy znamy historię syna marnotrawnego, który całe swoje dziedzictwo stracił na „uciechy” tego życia, aż wreszcie skończył jako osoba pasąca świnie. Zanim zrozumiał, że coś jednak w jego życiu poszło nie tak, jak chciał, nastąpiła kluczowa dla tej konkluzji rzecz. Wspomina o tym Ewangelia Łukasza: Łuk. 15:17 (Biblia Warszawska) „A wejrzawszy w siebie, rzekł: Iluż to najemników ojca mojego ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę”.
Ta samorefleksja, spojrzenie w siebie, jest bardzo istotna. Bez niej nie ma prawdziwego i rzeczywistego odwrócenia się od jednego z największych wrogów naszego życia – grzechu. „Wejrzenie w siebie” to nie tylko sprawdzenie swoich czynów, ale przede wszystkim weryfikacja intencji i pragnień naszego serca. To one bowiem są dla chrześcijanina najistotniejsze w zbawieniu. W Księdze Przypowieści czytamy słowa, które w piękny sposób wyrażają tę myśl: Przyp. 27:19 (Biblia Warszawska) „Jak w wodzie odbija się twarz, tak serce jest zwierciadłem człowieka”.
Do celnego komentarza tego wersetu zawartego w Biblii Poznańskiej i brzmiącego: „Gdy ktoś wpatruje się we własne serce, poznaje siebie samego we właściwym świetle”, dodalibyśmy jedynie to, że owym „właściwym światłem” jest Boże Słowo. To ono jest tym kryterium, które pozwala nam osądzić, co jest dobrego, a co złego w naszym wnętrzu.
Jaki naprawdę byłem w tym mijającym roku? Czy moje intencje były czyste? Czy moja miłość była „nieobłudna” (jeśli w ogóle jakaś była)? Czy brzydziłem się złem i lgnąłem do dobra? Czy mój duch był „gorący” w służbie dla Pana? Czy „dobrze życzyłem” tym, którzy wyrażali się o mnie źle, czy też pałałem żądzą zemsty? Czy moje serce było wyniosłe, czy też skłaniało się do pokory? Czy płakałem z płaczącymi? I co dużo trudniejsze, czy radowałem się z tymi, którzy się radują?
W minionym roku, jak w każdym z poprzednich lat, towarzyszyły nam doświadczenia – te piękne, jak i te trudne, czasami bolesne. Warto je rozważyć i pamiętać zarówno o tych pierwszych, jak i tych drugich. W życiu chrześcijanina nic nie dzieje się przypadkowo. Każde z większych wydarzeń ma swoją wagę i swój cel – przygotowanie nas do tego, byśmy w charakterze podobni byli do Pana Jezusa. Czasami musi nas boleć, wszak nasza wiara ma być „w ogniu wypróbowana”. Najgorsze jednak, co może nas spotkać, to doświadczenie „puste” – takie, z którego nie potrafimy wyciągnąć dla siebie żadnych wniosków, pomimo tego, że Bóg pragnie, abyśmy te wnioski wyciągnęli i przez to poznawali Go wciąż na nowo.
Oz. 6:3 (Biblia Warszawska) „Starajmy się więc poznać, usilnie poznać Pana; że go znajdziemy, pewne jest jak zorza poranna, i przyjdzie do nas jak deszcz, jak późny deszcz, który zrasza ziemię!”